Kiedy kilka miesięcy temu dowiedziałam się o konkursie Know America i przeczytałam wspomnienia laureatów z pobytu w USA pomyślałam, że są szczęśliwcami, mogąc przeżyć taką przygodę. Decydując się na wzięcie udziału pomyślałam, że warto spróbować, a kiedy okazało się, że moje marzenia się spełniają nic już nie było takie jak wcześniej. Na początku wiedziałam jedynie, że program Benjamin Franklin Transatlantic Fellows Summer Institute jest związany z miesięcznym pobytem w Stanach Zjednoczonych, umożliwia poznanie młodych ludzi z całej Europy i Ameryki oraz skupia się na szkoleniu młodych liderów i przyszłych dyplomatów. Już sam ten opis brzmi niezwykle zachęcająco, ale jako tegoroczna uczestniczka mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że może on oddać jedynie małą cząstkę tego, czym naprawdę jest „Ben” i tego co przeżyłam podczas tego cudownego miesiąca.
Trafiłam na kampus Uniwersytetu Wake Forest w Karolinie Północnej. Jest to miejsca pełne pięknych, ceglanych budynków, wiewiórek, słońca i wspaniałych ludzi. Można tam znaleźć wszystko; od przestronnych sal wykładowych i klas, w których odbywają się zajęcia, przez restaurację, sklepiki z pamiątkami i ogromną bibliotekę, która jak okazało się w pierwszym tygodniu naszego pobytu, jest wspaniałym miejscem do fantastycznej gry „Humans vs. Zombies”, do pięknych parków, ławeczek i huśtawek, gdzie można spędzić czas z przyjaciółmi po zajęciach.
Po raz pierwszy z grupą uczestników programu spotkałam się już na lotnisku w Filadelfii, podczas oczekiwania na ostatnią przesiadkę. Pamiętam, że od razu uderzyło mnie to jak bardzo byli otwarci i przyjaźni. To wrażenie potęgowało się jedynie w miarę przyjazdu na kampus i poznawania reszty członków naszej grupy, z której każdy reprezentował inny kraj lub stan Ameryki.
Każdy dzień programu był dokładnie zaplanowany i wypełniony zajęciami, a wszystko to, dzięki wysiłkowi wielu osób; zarówno współpracujących ze sobą na miejscu profesorów Wake Forest, jak i zajmujących się wyborem reprezentantów, przedstawicieli Ambasad oraz niezwykłych mentorów, którzy sami będąc kiedyś uczestnikami, rozprzestrzenili ideę „Bena” w swoich krajach i miastach z tak wielkim sukcesem, że teraz sami stali się dla nas wspaniałymi nauczycielami.
Pierwszy tydzień minął nam na na poznawaniu kampusu (na początku tylko dzięki nowym przyjaciołom udawało mi się trafić do stołówki i na zajęcia) oraz udziale w pierwszych wykładach, prowadzonych przez gości i zajęciach uczących nas trudnej sztuki debatowania, argumentacji, udziale w interesujących symulacjach dyplomatycznych, a nawet kręceniu własnego filmu i gotowaniu potraw typowych dla naszych krajów podczas tzw. International Dinner. Od początku moją uwagę zwróciło to, w jak wspaniałym towarzystwie się znalazłam. Uczestnicy byli nie tylko, jak już wspomniałam, bardzo przyjacielscy i otwarci, ale także niezwykle inteligentni, myślący i mogący się pochwalić imponującymi osiągnięciami, obserwacjami i planami. Nie potrzebowaliśmy czasu, aby się zintegrować. Już od pierwszego dnia wszyscy czuliśmy się ze sobą bardzo swobodnie, a wieczorami i w przerwach między zajęciami można było znaleźć nas dyskutujących, żartujących, spacerujących, a nawet spędzających czas na nauce języków, tańców i piosenek, typowych dla poszczególnych krajów czy ćwiczeniu jogi. To, że pochodziliśmy z innych kultur i środowisk, wyznawaliśmy różne religie, różniliśmy się kolorem skóry, czy stylem ubioru, nigdy nie było dla nas barierą, a jedynie czymś co każdą osobę czyniło wyjątkową.
Po intensywnym i bardzo interesującym tygodniu na kampusie przyszedł czas na tygodniową wycieczkę, podczas której odwiedziliśmy Filadelfię i Waszyngton. W obu miastach przeżyliśmy niezapomniane chwile, odwiedziliśmy miejsca, które wcześniej znałam jedynie z amerykańskich filmów. Było nam dane zobaczyć wszystkie najsłynniejsze zabytki Waszyngtonu, spróbować specjałów lokalnej kuchni, a także odwiedzić miejsca niedostępne dla zwykłych turystów, jakimi niewątpliwie są biuro burmistrza czy Departament Stanu, gdzie zostaliśmy przyjęci jak młodzi ambasadorzy, przez bardzo miłych dyplomatów i pracowników, przed którymi również odegraliśmy dyplomatyczną symulację. Nigdy nie zapomnę również wycieczek, które odbyłam w czasie wolnym, wraz z grupą przyjaciół. Na pewno niesamowitym przeżyciem było również zobaczenie parady z okazji Święta Niepodległości 4 lipca w Filadelfii oraz pokazu słynnych fajerwerków w centrum Waszyngtonu.